Wykorzystajmy energię, którą marnujemy np. na WiFI
Wyobraźcie sobie jak piękny byłby świat bez ładowarek. Wszystkie urządzenia „magicznie” czerpałyby skądś energię i nie musielibyśmy się martwić, że w pociągach PKP nie ma gniazdek. „Magicznie” czyli np. z powietrza – takie ładowarki właśnie powstają!
Pracują nad nimi amerykańscy inżynierowie z jednego z najbardziej prestiżowych na świecie uniwersytetów – Duke’a. Za pomocą kilku elementów z włókna szklanego i miedzi udało im uzyskać urządzenie, które zdolne jest do zamiany promieniowanie mikrofalowego w prąd o napięciu 7,3 V, a więc wystarczający np. do naładowania smartfona, bo USB zapewnia tylko 5 V.
Na każdym kroku trójka twórców reprezentujących środowisko akademickie podkreśla, że ich ładowarka jest niezwykle tania w produkcji, a także wydajna. Na razie udało im się czerpać energię z wydajnością 6 do 10 %, ale przewidują oni, ze osiągnięcie 37 % będzie niedługo możliwe.
Wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwym skoku jakościowym, bowiem coraz popularniejsze obecnie ogniwa słoneczne zapewnią efektywność na poziomie jedynie 20 %, a przy okazji często mówi się, że przy okazji ich produkcji produkuje się tyle dwutlenku węgla, że końcowy bilans energetyczny nie jest tak różowy.
A tymczasem materiały użyte przez amerykanów są łatwe do zdobycia i jeśli wierzyć ich zapewnieniom, bezproblemowe w montażu. Dodatkowo trzeba pamiętać, ze ogniwa słoneczne są mało sensowną inwestycją np. w Polsce, ze względu na dużą szerokość geograficzną. Opisywany projekt nie miałby z tym żadnego problemu, ponieważ jak twierdzą jego twórcy, mógłby zostać dostrojony do długości fal sygnałów satelitarnych, radiowych czy nawet WiFi. A tego Ci u nas, dostatek!
Trzeba jednak pamiętać, że z ładowarek nigdy nie zrezygnujemy, bowiem nawet gdyby możliwe było jeszcze większe odzyskiwanie utraconej na emisję fal energii, to mielibyśmy do czynienia niemal z perpetuum mobile, które zgodnie z prawami fizyki nie może istnieć. Niemniej amerykański wynalazek zwraca uwagę na bardzo ważny problem – pakujemy dużo energii w emisję fal, które potem wędrują daleko w kosmos, albo odbijają się w górnych warstwach atmosfery, a nie myślimy nad sposobami ich ponownego wykorzystania. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni.