Wkrętarka w samo południe
Głos małżonki zazgrzytał, jak wkrętarka z tępym wiertłem przebijającym się przez blachę. Sen nie miał już szans. Obudziła Cię w południe. Wcześnie, zważywszy na wczorajszą imprezę. Jej głos wwiercał się w ziewającą jeszcze świadomość..
– Ale się wierciłeś całą noc
Czy to do ciebie ktoś mówi? Starasz się zrozumieć słowo po słowie. Ale nim pojąłeś pierwsze zdanie, słyszysz kolejne
– Kręcisz się w lewo i w prawo
O co chodzi. Wiercenie, kręcenie… I myśl nagła i wszystko jasne w jednej chwili. Miałeś wywiercić otwory, półkę powiesić, żona prosiła… wielokrotnie. To chyba o to chodzi, to mi daje ogródkami do zrozumienia. Jako, że mówienie w kółko o tym do mnie nie działa, obejście znalazła. Nie do mnie mówi a do podświadomości mojej. Że niby o wierceniu w łóżku marudzi a o półki przywiercenie chodzi właściwie.
– Kręcisz się, wiercisz, a teraz świdrujesz… wzrokiem. Na obroty byś wszedł, wstał z łóżka.
Tak, to szyfr podprogowy, o półce wciąż mówi nie mówiąc. O wierceniu i zawieszaniu. Wstajesz leniwie, do łazienki udajesz.
– Tylko kran zakręcaj, bo odkręcasz a nie zakręcasz wcale. I gorącą wodę przykręcaj a nie odkręcaj samej. Tyle lat to drążę…
Wiesz już, że o kołków chodzi kręcenie do półki trzymania. Że żona bez wytchnienia od rana uzmysławia Ci, że czas przykręcania nastąpił i półka dziś wisieć musi. W zawoalowany sposób wciąż o tym samym mówi, o różnych niby rzeczach mówiąc.
– Co mnie tak wzrokiem przewiercasz? Samą gorącą odkręcasz i ręce parzysz
Czyli, że kara będzie. Ręce poparzone symbolem są jedynie. Jeśli półka nie zawiśnie Ty zawiśniesz prawie.
– I podłogi nie zachlap. Po tobie w łazience sprzątać zawsze trzeba.
Przy wierceniu tynk się sypie. Wiesz już, że nie tylko wkrętarka ale i odkurzacz będzie Ci niezbędny. Że półka ma wisieć a wokół porządek pozostać. Próbujesz głos zabrać, wziąć udział w dialogu. Wyduszasz z siebie:
– Kochanie szczoteczka do zębów całkiem już zużyta
Przekazujesz w ten sposób, że wkrętarka stara, wiertarka zepsuta. Że półka by wisiała, ale narzędzia brakuje. Bez wkrętarki nie wywiercisz przecież, nie powiesisz.
– To ja mam ci szczoteczki kupować?
Sprawa jasna. Brak wiertarki tylko twą winę pogłębia. Tyś nawalił, nie kupił. Kupić musisz i wiertła i poziomnicę jakąś i spełnić prośbę żony. Nie wywiniesz się bo dzień cały tylko o tym będziesz słyszał od żony ukochanej… niegdyś.
– Ręcznik na miejsce powieś. Nie wieszasz nigdy
Powiesisz przecież tą cholerną półkę, czy drążyć wciąż musi? Że „nigdy” – niezasłużone stwierdzenie, zawsze prośby spełniasz tyle, ze nie od razu… czasem.
– Powieszę na pewno ten ręcznik na miejsce
Myjesz się, bez śniadania po wiertarkę jedziesz do Wassermana. Wiercisz, wieszasz półkę i po kłopocie. Na żonę spoglądasz. Uśmiecha się, zaskoczona niby.
– A to niespodzianka. Że ty tak bez marudzenia z mojej strony, sam z siebie półkę powiesiłeś.
Myślałby kto, że bez marudzenia. Znasz Ty jej sposoby. Nie z tobą rozmawia a z mózgiem twoim bezpośrednio. Ale powiesiłeś i spokój chyba będzie na czas jakiś. Słów o wierceniu i wieszaniu nie usłyszysz.
– Jak mi półeczkę zrobiłeś to możesz ten swój sport pooglądać, piłkę tą kopaną.
Na początku małżeństwa dałbyś się nabrać. Ale doświadczony mąż już wie, że nie o piłkę nożną tu chodzi. Dociera do ciebie, że obiecałeś skopać jej grządkę w ogrodzie i że nie o piłki kopaniu tu mowa.
– Nie chce mi się dzisiaj meczu oglądać. To tylko kopanina…
– Nawet nie ma mowy. Musisz mieć w życiu przecież coś dla siebie.